Kości zostały rzucone, czyli jak przetrwać w małżeństwie

Kości zostały rzucone…
Jeśli co jakiś czas prześladują cię wyobrażenia jak wbijasz nóż w plecy swojej ukochanej, strącasz ją z mostu, albo jesteś świadkiem jak rozpłaszcza ją asfaltowy walec, to niekoniecznie od razu musisz dzwonić z tym do mnie lub do któregoś z moich kolegów po fachu.

To prawda, że czasami jest to np. nerwica natręctw lub inna przypadłość psychiczna, ale też prawdą jest, że takie makabryczne wizje są sposobem na radzenie sobie z małżeńskim stresem.

Hera i Józef z książki Reinholda Dorrzapfa „Eros, małżeństwo. Lucyper w Pludrach” przetrwali razem tylko dlatego, że Herta hamując swój Gniew do Józefa żeby go nie urazić, co jakiś czas opracowywała drobiazgowy plan jego otrucia, a Józef w chwilach kryzysu modlił się o śmierć swojej małżonki.

Dobierz się naturalnie…

1.Czy Twoja narzeczona przyniesie ci uznanie otoczenia?
2.Czy jest w stanie zapewnić ci poczucie spokoju i bezpieczeństwa?
3.Czy pomoże Ci posuwać się naprzód (w nauce pracy zawodowej, twórczości)?
4. Czy nie będzie sprawiała ci kłopotów swoją ekstrawagancją i niecodziennością?
5.Czy jest w stanie kochać Ciebie i być dla ciebie czuła?
6.Czy interesuje ją twoja praca?
7. Czy podziela twoje uczucia i plany odnośnie dzieci?
8.Czy zadowoli cię pod względem seksualnym?
9.Czy będzie gotowa ciężko pracować żeby zapewnić waszemu małżeństwu sukces?
10.Czy będzie dzieliła się z tobą swoimi myślami pomysłami i zamierzeniami?

Nie przejmuj się jeżeli na każde z tych pytań odpowiedziałeś NIE, a jesteś na etapie: „i nie opuszczę cię aż do śmierci”.

Naukowcy, którzy wymyślili ów przedmałżeński test od lat głowią się nad opracowaniem kryteriów takiego doboru partnera, aby gwarantował małżeński sukces. Jak wynika ze statystki rozwodów, póki co z dość kiepskim skutkiem.

„Penis bonus pax in domus?”

Patrząc na sprawę doboru naturalnego z płaszczyzny specjalisty muszę szczerze powiedzieć, że pomysłów na opracowanie kryteriów doboru naturalnego mieliśmy sporo. Podczas gdy jedni- łączę wyrazy szacunku- układali dekalog pytań drudzy zajmowali się np. porównywaniem ilorazów inteligencji, analizowaniem tradycji rodzinnej w jakiej wychowywani byli partnerzy i badaniem czy np. jedynak w ogóle się do małżeństwa nadaje. Tak powstała np. teoria, że pierworodny z pierworodną dogadują się najgorzej. Mają za bardzo rozbudowane instynkty rządzenia innymi. A gdzie dwóch rządzi to…niech ręka boska broni.

Kiedy okazało się, że tak naprawdę żadna z tych teorii nie do końca się sprawdza w życiu (dla wielu jedynaków jedynaczka jest jedyna na świecie), modne zaczeły stawiać się teorię biologiczne.

Jak nie ma konfliktów krwi znaczy i charaktery nie konfliktowe. On powinien być wyższy od niej co najmniej o głowę wtedy do siebie lepiej pasują itd. Dół się zgadza to i góra będzie w porządku.

Generalnie patrząc na wszystkie te teorie z pozycji siedzącego w gabinecie faceta wsłuchującego się w małżeńskie problemy innych, muszę szczerze powiedzieć że jest coś i w twierdzeniu: „Kości zostały rzucone…” to apropos męża rzucającego swoją chudą żoną w kąt. Krótko mówiąc są tacy, którzy dobrali się naturalnie i im wyszło jak i tacy którzy także próbowali naturalnie i im nie wyszło.

Jak pokochać teściową?

Gwarancją małżeńskiego przetrwania jest nie tyle podbicie serca twojej dziewczyny co jej matki.

Możesz do tego celu wykorzystać kilka strategii własnych typu „Bardzo ładnie mama dzisiaj wygląda”, gdy wraca właśnie po ekstrakcji jedynki albo kilka innych tzw. stałych numerów z teściową. Sensowniej jednak wydaje się skorzystać z bardziej wypróbowanych po kątem skuteczności taktyk dziania.

Nie mów teściowej, że ją kochasz, bo po pierwsze: nie uwierzy po drugie: bierzesz sobie na głowę dwie kobiety, a nie jedną

Nie daj się wplatać w gierkę pt. „poskarżę się na córeczkę”. Cokolwiek byś nie powiedział i tak wyjdzie na to, że z własną żoną nie umiesz sobie poradzić i… Co z ciebie za mężczyzna?!

We wzajemnych kontaktach wystarczy, abyś posłużył się kulturalnym dystansem i zestawem rad opisywanych w „ABC dobrego wychowania”.

Ponadto:

Nie bierz pieniędzy, nie pożyczaj, nie obgaduj córki i nie za bardzo opowiadaj o tym, co u ciebie lub u Was słychać.

Wiele natomiast pytaj o stan zdrowia mamusi, o to co w pracy, jak sobie radzi i czy aby na pewno niczego jej nie potrzeba. Nie ważne, że ma wszystko. Ważne, że pomyśli: „ale dobry, skromny i uczciwy człowiek”. Pamiętaj taki właśnie jest w cenie.


Ciche dni

Jeżeli masz do wyboru: mówić czy nie mówić to lepiej mówić. Po pierwsze oszczędzisz żołądek i dwunastnice (stres wynikający z bycia zamurowanym odbija się na produkcji kwasu solnego, który wyżera ci nisze wrzodową). Po drugie oszczędzisz wątrobę, która w sytuacji zamurowania najczęściej bardzo intensywnie pracuje odtruwając cię z nadmiaru alkoholu we krwi.

Ciche dni po to, by w nich wytrwać wymagają ponad to dostarczania sobie stałej dawki negatywnych wyobrażeń o…”radości twego życia”.

Jeżeli fantazje na temat walca (asfaltowego) nazbyt się przedłużają, lepiej jednak włączyć adapter i zorganizować małe taneczne party z ukochaną. Wykorzystując taktykę zaskoczenia (ona przecież jest przekonana, że się nie będziesz odzywał) jest znacznie większa szansa na rozbrojenie tykającej pod waszym małżeńskim łożem bomby.


Wyprowadzki

Pakowanie walizki, to jedna z częściej używanych małżeńskich strategii wojennych. Jeżeli już zdecydowałeś się na ten desperacki krok przed ostatecznym domknięciem zamków zdejmij ze ściany wasz małżeński portret i połóż go na samym wierzchu. Jeżeli mimo to nie będzie chciała cię zatrzymać, możesz mieć poważne kłopoty. Po pierwsze dlatego, że wyprowadzać się jest znacznie łatwiej niż wprowadzać, po drugie twoje puste miejsce w waszym wspólnym łóżku może zostać dość szybko zagospodarowane przez nowego lokatora. Problemy z eksmisją znasz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *